środa, 8 maja 2013

8. Olivka, czyli troszku o miłości...(Alex)


-OŻESZKURWAJAPIERDOLĘ!
To była dobra reakcja, na widok tego, co czekało nas w naszym nowym "gabinecie". Wleźliśmy do środka, zaraz za dziadziem, otwierając gęby ze zdumienia. Dyrektor udał, że dostał nagłego ataku głuchoty i całkowicie zignorował okrzyk Luki, nadal uśmiechając się dobrotliwie.
Pokój może i nie był zbyt duży ale zdecydowanie "wow". Ściany były kremowe, oświetlone magicznymi kandelabrami i  gdzieniegdzie pokryte pięknymi gobelinami. Podłoga była ledwo widoczna spomiędzy mnóstwa puf, poduch czy foteli. Na środku sali stał jeden masywny stolik, a na nim góra papirusów i zapas piór. Moją uwagę natychmiast przyciągnęło jednak wyrko, stojące w rogu. Ogromne, zasłane poduchami i obudowane w ciemne drewno. Luka i Max rzucili się na nie z niemal szlochem.
-Ale zajebiście!!!!
Kolejny napad głuchoty dla staruszka.
-Tutaj będziecie przyjmować interesantów -dziadzio zatoczył ręką wokół. - A to -wskazał na klepsydrę stojącą przy drzwiach. -Pokaże wam, jak wielu osobą pomogliście. Kiedy wszystkie rubiny zajdą się w dolnej komorze, znaczyć będzie że wasza kara się skończyła.
-Ja stąd nie wyjdę!! -Max zakopał się w poduchach na wyrku, tak że widać już było tylko jego antenkę.
-Ach, tutaj macie barek -dyrcio zachichotał, podchodząc do jakiejś małej szafki.
-Barek?
-Tak. W razie gdyby ktoś chciał się napić czegoś ciepłego -Dumbledore stuknął różdżką w "barek" -Herbata.
Otworzył drzwiczki, a w środku już stał parujący kubek, cukiernica i spodeczek z pokrojoną cytryną. Uniosłem brwi, najpewniej zastanawiając się nad tym samym, co inni. Czyli coś w stylu "Ognisty łiskacz Rosmerty?"
-Myślę, że świetnie sobie poradzicie -dziadzio uśmiechnął się do nas uroczo, chwycił swoją herbatkę i ruszył do drzwi. -Przypominam jednak, że nie powinniście przekładać pomocy innym nad zajęcia.
Mrugnął porozumiewawczo i nagle złapał jakąś laskę, która właśnie przechodziła obok, i wciągnął do klasy. -O proszę! Myślę, że macie pierwszą chętną! Powodzenia.
Po czym spieprzył, pozostawiając nas z przerażoną młodą, która chyba niezbyt wiedziała o co cho.

Siedzieliśmy na pufach, milcząc. Luka przyniósł nam po butelce kremowego piwa, więc teraz popijaliśmy je po mału, zastanawiając się co robić. Młoda siedziała na pufie przerażona, wgapiając się w swoją butelkę i chyba próbując ją zamienić w świstoklik samą siłą woli
-Jesteś z drugiego roku, nie? -Angie uśmiechnęła się do młodej uspokajająco. Pewnie by i zadziałało, gdyby nie to, że miała doczepione wampirze zęby, a jej włosy przypominały czarne gnizado na czubku głowy.
-Um, tak...
-Jak masz na imię? -tym razem to Maxiu.
-Olivia... -młoda obrzuciła go przerażonym spojrzeniem. Chyba każdy w szkole wiedział, że Max to niebezpieczny psychopata i pedał.
-No to... masz jakiś problem? -uniosłem brwi.
-Nie bardzo...
-Na pewno?
-Nie, naprawdę...
-Nie wypuśccimy cię, póki nie wymyślisz sobie żadnego problemu.
Olivka otworzyła szeroko oczy jakby się miała zaraz popłakać. Zerknęliśmy po sobie z westchnieniem.
-Alex, straszy taką ładną dziewczynę -żabojad przystąpił do działania. Uśmiechnął się do laski promiennie. -Mon ami, nie przejmuj się nimi. Proszę, musimy ci w czymś pomóc, inaczej wszyscy będziemy mieć problemy. Pomóż nam sobie pomóc...
Albion otworzył usta, jakby chciał powiedzieć coś mądrego, ale najwyraźniej dwie dziewczyny w pokoju przekraczały jego limit i tylko zaczerwienił się, upijając łyk ze swojej butelki.
-Ja... -dziewczyna również się zaczerwieniła. -Mnie podoba się jeden kolega...
-Świetnie. W końcu do czegoś doszliśmy. Jaki to kolega?
-Sy...Syriusz Black...
Zdębialiśmy. Luka najbardziej.
-Podoba ci się Black?! -aż podskoczył z wrażenia.
-No, jest przystojny -Angie pokiwała głową, popijając piwo kremowe.
-Ty też?! -tym razem żabojad aż się opluł. -Co wy w nim widzicie?! I dlaczego ja tego nie mam?!
Chrząknęłem znacząco, skinąwszy w stronę Olivii.
-A może niech spotyka się z Luką -zaproponował niespodziewanie Albion. 
Spojrzeliśmy wszyscy na niego. Natychmiast zaczerwienił się aż po cebulki włosów.
-No, wiecie... żeby zwrócić uwagę Syriusza... Pewnie będzie chciał odbić dziewczynę Luce...
Olivka wydała z siebie jakiś dziwny, wysoki pisk. 
-Przepraszam... -zachichotała. -Ale to świetny pomysł!
Luka wyszczerzył się.
-Mon ami, czy ty się upiłaś?
Dziewczyna czknęła na potwierdzenie.
-To może ten... zostawmy was samych? -Angie wzruszyła ramionami. -Poznajcie się lepiej. Skoro macie ze sobą chodzić...
Wstaliśmy szybko z zamiarem ewakuowania się. Rzuciłem francuzowi ostre spojrzenie.
-Pamiętaj, że ona jest dopiero w drugiej klasie... -zastrzegłem szybko.
Wzruszył ramionami.
-No, przecież nic jej nie zrobię, nie?


-Normalnie ucałuję dziadziusia za taką karę! -Luca nie bardzo przejął się, że jego zaklęcie zmieniające kolor  chybiło celu i uderzyło w tył głowy Pettigrewa. -Będę miał dziewczyn na pęczki! Tyle złamanych serc do naprawienia!
-Męski szowinista -mruknęła Angie, obserwując jak Peterowi wyrastają ośle uszy. Potter i Black zaczęli rechotać.  -Co to było za zaklęcie?
-Co? -Luka rozejrał się. -To my jesteśmy na zaklęciach?
-Mimo wszystko -machnąłem krótko ręką, a uszy Petera wróciły do poprzedniego kształtu. -Nie ciesz się tak. Nie pokonasz Blacka, choćbyś poderwał wszystkie laski w szkole. Black i tak będzie miał jedną, której ty nie miałeś.
Luce opadła szczęka. Zmarszczył brwi i wyciągnął z torby gruby zeszyt. Zaczął go szybko wertować.
-Co to jest? -Angie zajrzała mu przez ramię.
-Jego spis dziewczyn -mruknął Albion, wbijając wzrok w kapelusz przed sobą. Tkanina na wstążce mieniła się tęczowo, ale reszta za cholerę nie chciała się zmienić. -Nosi go zawsze ze sobą.
-Nie rozumiem! -Luka spojrzał na mnie bezradnie. -O co ci chodzi?
-Angie -wyjaśniłem krótko, wzruszając ramionami.
-CHODZIŁAŚ Z BLACKIEM?!
-Zamknij japę!
-To zdrada -Luka spojrzał na dziewczynę jakby ta mu psa naleśnikiem zabiła. -Cherie... nie spodziewałem się tego po tobie...
-Och, zamilcz -dziewczyna niezbyt się przejęła. -To było dawno temu.
-W drugiej klasie? -zmarszczyłem brwi, starając sobie przypomnieć.
-Chyba w trzeciej... Zaraz -obróciła się do Pottera i jego bandy. -Hej, Black!
-Czego?
-W której klasie się przelizaliśmy?
Czarnowłosy zamyślił się, drapiąc w głowę.
-W drugiej chyba.
-A nie w trzeciej?
-W drugiej -Syriusz wyszczerzył się. -Potem przestałaś się czesać.
Angie niezbyt się przejęła. Odgarnęła potargane, ciemne loki z czoła i uśmiechnęła słodko.
-No tak! A ty zdałeś sobie sprawę, że TO wcale nie ma 20 centymetrów długości.
Syriusz poczerwieniał ze złości.
-Cicho siedź, szlamo -wycedził.
Albionowi aż różdżka wypadła z łapki. Angie syknęła i rzuciła w stronę Blacka jakąś klątwą. Ten natychmiast sparował cios i sam posłał w jej stronę czerwony promień. Tym razem to ja zareagowałem i jednym machnięciem odbiłem cios. 
-Spokojnie, dzieciaki -mruknąłem. -Potter, weź łaskawie go uspokój, bo sobie różdżką oko wybije. Black, jak chcesz zarobić szlaban to znam przyjemniejsze sposoby.
-Bronisz go?! -Angie zerknęła na mnie z wyrzutem. 
-To się tyczy też ciebie -wywróciłem oczami. -Nie przejmuj się tym dupkiem. Chyba nie chcesz...?
-Właśnie! -Luka przyskoczył do nas nagle i objął Angie za ramiona. -Nie przejmuj się tym dupkiem! Są lepsi przedstaiciele męskiego gatunku...!
-Odpieprz się, żabojadzie -Angie wbiła mu łokieć między żebra. -Powiedziałam już, że nie będę chodzić z żadnym z was.
-Cholera -Luka skrzywił się, łapiąc za brzuch. -Wredny babsztyl...
-Słyszałam to.


Angie strasznie się na nas pogniewała, co jasno dała nam do zrozumienia, gdy wieczorem zmierzaliśmy do sali wróżbiarstwa. Przypomniała nam również, że zbliżają się SUMY, a ona na pewno nie da nam swoich notatek.
Luka niezbyt się przejął, twierdząc że z eliksirów i tak jest lepszy. Kłócili się przez całą godzinę a potem rozeszli w różne strony, wściekli. Niestety ja i Albion zostaliśmy wciągnięci w ich kłótnie bez zbędnego informowania nas o tym. I francuz i wampirzyca mieli nam za złe, że wciąż przyjaźnimy się z obojgiem.
-Luka dołączył do nas dopiero dwa lata temu, nie? -tłumaczyła mi Angie na lekcji zielarstwa. -W sumie to tak naprawdę nigdy nie był jednym z nas. Cały czas siedzi ze swoimi dziewczynami. Do nas przychodził tylko się żalić, że się z kimś rozstał.
-Czy ty aby nie jesteś o niego zazdrosna? -mruknąłem, niezbyt zadowolony z tematu.
Angie prychnęła oburzona, ściskając nieco zbyt mocno łodygę Dyptamu. Roślina zaprotestowała, gwałtownie skrzecząc i wijąc się.
-No, naprawdę! -Angie puściła kwiatek. -Takich insynuacji to ja bym się spodziewała po kimś na poziomie Albiona albo żabojada! Nie, nie jestem zazdrosna! Ale, wiesz co? Odczepcie się ode mnie wszyscy! I ty, i on!
Po czym odeszła, wielce obrażona.


-Baby tak mają -pocieszał mnie Luka, godzinę potem, gdy nudziliśmy się na Opiece nad Magicznymi Stworzeniami. -Ciężko im dogodzić. Bo, wiesz, jak kobiecie jest za dobrze to od razu szuka dziury w całym. A Angie to już w ogóle! Przecież chciałem tylko prosić o pomoc...
-Ja pierdolę -jęknąłem. Nie dość, że siedziałem nad jeziorem wgapiając się w pniaki i usiłując stwierdzić, który z nich to błotoryj, to jeszcze ten mi tu miauczał. -Zawrzyj zęby, bo ci chyba przyjebię.
-Spokojna twoja rozczochrana -mruknął, krzywiąc się. -Mogłem się domyślić, że będziesz jej bronić. W końcu zawsze byliście... ku sobie...
Szczęka weszła mi w blistą kooperację z trawą u moich stóp. Ale zanim zdążylem jakoś elokwentnie zareagować, Luka obrócił się i dołączył do innej grupki.

Jedynie Maxa nikt się nie czepiał. Puchoni nie mają z nami zaklęć więc ani Angie, ani Luka nie mieli się do czego doczepić. Albion chyba najbardziej na tym ucierpiał. Do tej pory trzymał się głównie z Luką, który, pomimo manii podrywania, jest w miarę ludzkim leniem. Teraz był skazany na wyłącznie moje bardzo nieformalne werbalnie towarzystwo. Maxa wykorzystywałem jako wtykę w obu stronach konfliktu. Kiedy miał lekcję z Gryfonami, siadał z Angie i pomstował na Lukę. Zaraz potem lazł narzekać na kobiety w towarzystwie francuza.
Jedyne z czego mogłem być zadowolony to to, że nasz przymusowy wolontariat zaczynał przynosić efekty. Luka jadał śniadania w towarzystwie Olivki i jej znajomych, odprowadzał swoją dziewczynę na zajęcia, nawet odpisywał na listy od jej matki. Sama Olivia też okazała się w porządku. Coraz częściej przesiadywała w "Pokoju Zwierzeń", nawet jeśli Luka wychodził stamtąd jak tylko pojawiałem się ja albo Albion. Angie zdawała się całkowicie ignorować fakt, że to przez nią dostaliśmy karę i, że to właśnie powinna najbardziej przyłożyć się do pracy w wolontariacie.


-Pogodzą się -pocieszyła mnie któregoś dnia Olivia. Siedziała ze mną i Albionem w dormitorium, degustując moją nową nalewkę. -Jak ktoś się lubi to się zawsze pogodzi.
Albion skrzywił się, karmiąc chomika owsianką od Maxa. Błagam, nie pytajcie mnie, skąd on wytrzasnął biedne zwierzątko.
-Gdyby tak było, dalej przyjaźniłbym się z debilami z podwórka...
-Ale chodziło mi o taką prawdziwą przyjaźń... Wiesz, jak się dla kogoś naraża życie... -Oli rozmarzyła się, przesuwając opuszkiem palca po brzegach kieliszka. -Chciałabym kiedyś mieć takich dobrych przyjaciół.
-Chciałabyś narażać życie? -zapytałem trzeźwo.
Zachichotała.
-No, może nie aż tak...
-My cię lubimy -wzruszyłem ramionami. -I masz dużo znajomych po całej budzie, nie?
Trzasnęły drzwi i do dormitorium wpakował się Black.
-Rgardens, daj mi coś mocnego... -jęknął już na progu. -Pisałem właśnie esej na Historię Magii i mi się mózg popsuł...
Olivka zerknęła na niego przestraszona. Uniosłem brwi. Dziewczyna zaczerwieniła się lekko, ale nagle odstawiła swój kieliszek i wstała. Stanęłam naprzeciw Black'a, unosząc dumnie głowę.
-Podobasz mi się.
Syriusz uniósł brwi i zerknął na mnie, jakby spodziewał się, że to ja znowu go w coś wkopałem. W końcu zerknął znowu na dziewczynę i wzruszył ramionami.
-Yyyyy... sorry, nie szukam sobie panny...
-Wiem -Olivka uśmiechnęła się. -Ale musiałam to powiedzieć. Napijesz się ze mną?
Black znowu wzruszył ramionami, ale na usta wypełzł mu szeroki uśmiech.
-Zawsze i wszędzie.
Powiem tylko tyle; młoda tańczy na stole, jak się upije.

Następnego dnia w klepsydrze wylądował pierwszy rubin, sygnalizujący, że rozwiązaliśmy swoją pierwszą sprawę.
-Zorganizujmy imprezę -zaproponował Albion, gdy podziwialiśmy nasz licznik.
Wgapiliśmy się w niego zdumieni.
-Kim jesteś i co zrobiłeś z księżniczką?! -Max wybałuszył na niego oczy.
Al zawstydził się.
-No, Olivia była wczoraj... dzielna -odchrząknął, czerwieniąc się i unikając spojrzenia dziewczyny. -To pomyślałem... jakby tak Max przyprowadził Angelikę, a Olivia Lukę... moglibyśmy ich pogodzić...
-Dobra myśl -przyznałem.
Oli uśmiechnęła się szeroko, a potem wspięła na palce i cmoknęła Ala w policzek.
-Słodki jesteś -mruknęła.
Księżniczka omal się nie przewróciła z wrażenia. Natychmiast obrócił się na pięcie i poleciał do barku, mrucząc coś o piwie kremowym i włączonym żelazku.
-Dobra, to lecim na szczecin -rozsiadłem się na wyrku, wyciągając różdżkę. -Ja zablokuję wejście, żeby nie spierdolili, dranie.

Najpierw przylazł Luka. To nawet i lepiej. Z dwojga czortów ten był bardziej przyjaźnie nastawiony do świata. Może i uparty jak osioł, ale szybciej idzie się z nim dogadać.
-Mówiłaś, że będziemy sami... -burknął, stając w progu.
Oli siłą go wciągnęła do środka.
-Siadaj, debilu -machnąłem ręką w stronę jednej z puf. -Dzisiaj świętujemy. RAZEM, kurwa.
Nie ruszył dupy spod drzwi.
-Czyli chcesz mnie przeprosić? -założył ręce na piersi.
-Zaraz cię, skurwielu, przeproszę z moją pięścią.
-Trochę za niski jesteś, nie sądzisz?
Nosz, kurrrrrrrrrrrrwa!
Albion aż jęknął w swoim kącie, jak podskoczyłem do żabojada. Nie będzie mi gówniarz szargał honoru!
-Zawrzyj jebane w kurwę perełki, bo jak ci przyfasolę w facjatę to będziesz je zbierał na Pokątnej! -no i polało się co miało polać. -Nikogo, kurwa, przepraszać nie będę! Masz, w kurwę pierdoloną w ciemnym kącie, ruszyć swoją francuską dupę i legnąć na jakimś kawałku tego pierdolonego 5 na 10 m kwadratowego i wcisnąć w gębę piwo, albo ja ci je wcisnę w dupę, troglodyto pierdolony! Ekshibicjonista za dyche, w kurwełę mać!
Zamilkłem dysząc ciężko.
W pokoju panowała niczym nie zmącona cisza. Wszyscy gapili się na mnie, zamiatając szczękami podłogę. Al zaczął nawet zmieniać kolory. Czerwony - biały - czerwony - biały - zielony...
-Ty... -Luka odchrząknął. -tak na poczekaniu to wymyślasz...?
-Japa zero.
Żabojad skinął głową i przycupnął przy Alu, biorąc ze stolika butelkę piwa kremowego. Olivia poklepała go pocieszająco po kolanie, po czym obróciła do mnie.
-Jeszcze się nie uspokajaj. Zaraz tu będzie Max z Angie.
Lu uniósł głowę i otworzył usta, ale wystarczyło jedno moje spojrzenie i się uspokoił.
-Bachory jebane -rzuciłem jeszcze na wszelki wypadek.
Angie pojawiła się minutę potem i niemal od razu spróbowała spieprzyć. Złapałem ją za szatę, Max wziął od tyłu (Chryste....) i wciągnęliśmy do pokoju siłą.
-Siadaj na dupie, wiedźmo!
-Spierdalaj, panienko, nie będę z wami gadać!
-Kurwa, czy wy w końcu przestaniecie mnie obrażać?!!! -teraz to już ryknąłem.
Laska aż podskoczyła.
-Zamknij japę i się nie wydzieraj!
-BĘDĘ SIĘ DARŁ ILE MI SIĘ PODOBA TY PSEUDO WAMPIRZYCO! USADŹ DUPĘ ALBO CIĘ NAFASZERUJĘ CZOSNKIEM JAK BABCIA KACZKĘ NA ŚWIĘTA!
-Nosz, kurwa... -Angie zatkała sobie uszy dłonią, ale posłusznie, oparła się kantem tyłka o jakąś szafeczkę. -Czemu se zawdzięczam tę kurewską przyjemność?
-Się mówi "sobie" -burknąłem tylko. Max tarzał się po wyrku z radochy. -Zebraliśmy się tutaj, skurwysyny, żeby prześwięcić dzień, kurwa, święty i pogodzić tych dwoje debili...
-A jak nie to co? -nosz, odważna dupa. Odważyła się mi przerwać. Doprawdy, powiedzmy, że doceniam.
-Naprawdę? -uniosłem brwi, zerkając na nią. -Naprawdę chcesz, kurwa, wiedzieć?
Angie westchnęła, wywracając oczami.
-Ja pierdolę.... Mówił ci już ktoś, że jesteś psycholem?
-Ta, było takich dwóch w białych kitlach.
-Pewnie już leżą dwa metry pod ziemią, co? -Luka zachichotał.
-CHCESZ DOŁĄCZYĆ?!
-Już nic nie mówię...
Chwilę panowała cisza. Lu i Angie sukcesywnie się ignorowali, Max dalej rechotał na wyrku, Al dostał chyba ataku astmy, a Oli upijała się piwem kremowym.
-Świetnie -klapnąłem na fotel, na wszelki wypadek jeszcze gromiąc zebranych wzrokiem. -To teraz, kurwa, buzi i zgoda.
Zerknęli na siebie spode łba.
-A utarguję samą zgodę, bez buzi? -Angie zerknęła na mnie z uniesionymi brwiami. -Panie, KURWA, premierze.
-KURWA może się zgodzę, ale mnie nie wkurwiaj. Żabciu szybka piłka. Przepraszasz, czy w ryj?
-Wolałbym już w ryj dostać -burknął francuz. Ale westchnął w końcu. -Przepraszam, cherie. Poniosło mnie trochę. Ale że z Black'iem....
-MORDA!
Angie chwilę jeszcze siedziała naburmuszona. W końcu obróciła się do żabojada.
-Przyjmuję przeprosiny.
-I?
-Co "i"? -zdenerwowała się. -Za co niby mam go przeprosić?! Że nie chcę powiększyć grona jego byłych lasek?!
Znowu cisza. Nawet Max przestał rechotać.
-Słyszysz? -zerknąłem na Lucę. -Ona nie chce być twoją byłą laską.
-Świetnie, będzie przyszłą -wyszczerzył się.
-Chyba śnisz, żabojadzie! -dziewczyna wytknęła mu język. -Zostanę, kurwa, lesbą.
-Have fun...
Olivka zaczęła chichotać jak pojebana. Śmiem twierdzić, że znakomicie wpasowała się w towarzycho.
-Jesteście niemożliwi! -otarła łzy z kącików oczu. -Na pewno rozpowiem wszystkim jacy jesteście wspaniali -zagroziła, dupa wołowa.
-Świetnie -Luka ucieszył się.
-Ja pierdolę....

aut. Ale długo wyszło xD

5 komentarzy:

  1. Jeej fajne to. *^* Pisz dalej,pisz dalej. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę, Alex jest straszny *^* Ale jak się go czyta to można się popłakać ze śmiechu.
    Czemu Maxa i Ala jest tak mało? T^T

    OdpowiedzUsuń
  3. Lałam, gdy czytałam teksty Alexa xD Kocham tego bloga ;D <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Blog dosyć nietypowy i troszkę chaotyczny... Mimo wszystko bardzo mi się podoba, czyta się super. No i Alex. Luca... obu lubię. I nawet tak myślałam, że pierwszym problemem może być zakochana w Syriusz dziewczyna. Moja pierwsza myśl bo sama też go uwielbiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O przepraszam, ale Syriusz nigdy nie wyzwałby kogoś od szlam! W końcu nie po to z domu uciekał i przeciwstawiał się rodzinie, żeby w Hogwarcie panoszyć się ze swoją czystą krwią.

    ~Juvia L.
    (to teraz lecę czytać pozostałe rozdziały ^^)

    OdpowiedzUsuń