niedziela, 19 maja 2013

11. Wróżka Yuuko (Angie)


Obudziłam się w nocy, zlana potem i przerażona. Serce próbowało wydostać się z mojej piersi, najlepiej przez gardło. Jęknęłam ze zgrozą i zwaliłam się poza kant łóżka, wymiotując z przerażenia.
-Angie? -Blacki pojawiła się nagle obok, kładąc dłoń na moim ramieniu i cierpliwie odgarniając mi mokre włosy z twarzy. -Co się stało?
Inne dziewczyny też powstawały z łóżek, ktoś zapalił światło. Odsunęłam się od jasnowłosej i usiadłam na łóżku. Wciąż nie byłam w stanie uspokoić drżących dłoni, czy serca obijającego się panicznie o żebra.
-Chłoczyść -Blacki szybko pozbyła się moich fekaliów z podłogi. -Może powinnaś iść do pani Pomfrey?
-Nie, nic mi nie jest -w końcu odzyskałam mowę. Sięgnęłam po szklankę z wodą, by pozbyć się okropnego posmaku w ustach. -Miałam tylko... zły sen...
Dziewczyny popatrzyły po sobie, ale żadna nie skomentowała.
-Chcesz pogadać? -Blackie zerknęła na mnie z troską, ale pokręciłam głową.
-Nie, dzięki. Idźcie spać. Nic mi nie jest.
Położyłam się na łóżku i zakryłam kołdrą po czubek głowy. Nie miałam ochoty na rozmowy. Zamknęłam oczy ale wtedy znów ujrzałam urywki snu, majaczące pod powiekami. Alex leżący na plecach z rozrzuconymi ramionami i otwartymi, pustymi oczami. Max zwisający bezwiednie z sufitu, twarzą w dół. Wilkołak chłepczący parującą krew z brzucha Ala. Luca...
Zacisnęłam dłoń na ustach, czując jak łzy ściekają mi po policzkach. Przerażenie znów ścisnęło mnie za serce.
Boże.

Zakryj me oczy..
Zakryj me uszy..
Powiedz mi, że te słowa są kłamstwem.
To nie może być prawda.
Że ciebie tracę.
Słońce nie może spaść z nieba.

-Angie, to jest sok z cytryny, nie z agawy -Alex złapał mnie za rękę nim wlałam zawartość flakonika do kociołka. -Co z tobą?
Luca i Al siedzący przy sąsiednim stoliku także spojrzeli na mnie zmartwieni. Odłożyłam flakonik, przecierając czoło. Oczy piekły mnie ze zmęczenia i od łez.
-Miałam ciężką noc -mruknęłam wymijająco.
-Jesteś chora? -nieśmiało zapytał Albion, udając że skupia się na podkręcaniu płomienia pod swoim kociołkiem.
-Nie, nic mi nie jest. Po prostu się nie wyspałam -skrzywiłam się. Nie chciałam opowiadać im o swoim śnie.
-Blackie mówiła, że wymiotowałaś -Alex nie spuszczał ze mnie chłodnego spojrzenia.
-Nic mi nie jest!
-Może to ciąża? -zachichotał Luca.
Błyskawicznie podniosłam nóż i cisnęłam nim w chłopaka. Luca w ostatniej chwili upadł na ziemię, a ostrze wbiło się w ścianę za nim. Na wysokości serca. Alex szybko złapał mnie za rękę, jakby się bał, że wezmę i jego nóż. W klasie zaległa cisza. Wszystkie głowy wpatrywały się we mnie z przerażeniem i ciekawością zarazem. Ślimak odchrząknął.
-Co tam się dzieje? Panienko...
Nie czekałam na ciąg dalszy. Szybko wyszarpnęłam dłoń z uścisku białaska, złapałam torbę i wybiegłam z klasy. Wybrałam chyba najgorszą ze wszystkich możliwych kryjówek - salon szajbusów. Rzuciłam się na wyrko, trzęsąc jak w febrze.
Co się ze mną dzieje? To był tylko sen! Nic więcej! Przecież to niemożliwe, żeby oni... żeby Luca...

Zatrzymaj każdy zegar.
Gwiazdy są w szoku.
Rzeka będzie wpływać do morza.
Nie pozwolę ci odlecieć.
Nie powiem ci żegnaj.
Nie pozwolę ci uciec daleko ode mnie..

Alex przyszedł w czasie obiadu. Przysiadł się obok, stawiając na szafce butelkę swojej najlepszej mieszaniny; granat, likier porzeczkowy i kwiat elfów. Nie poruszyłam się, udając że śpię. W końcu jednak przyjebał mi w łeb tak, że tym razem w moich oczach pojawiły się łzy bólu.
-On się potknął, rozumiesz? -mruknął ponuro. -Ten popierdolony fajtłapa zahaczył nogą o stołek i się spierdolił. Zabiłabyś go.
Usiadłam, pocierając rosnącego na głowie guza.
-Ślimak niewiele widział. Ale i tak chciał lecieć do dziadzia. Luka go przekonał, że to tylko wypadek. Dostaliśmy tylko minus dwadzieścia.
Siedziałam cicho, czując gulę rosnącą w gardle.
-Co się z tobą dzieje? -Alex zerknął w końcu na mnie, marszcząc brwi.
Wyglądał na zagniewanego, ale gdy objęłam go ramionami za szyję, nie oponował i pozwolił mi się przytulić.

Słyszysz, jak niebo płacze
Łzami Anioła...

Pierwszy wypad do Hogsmeade odbył się dopiero pod koniec listopada, gdy zimny, jesienny deszcz siekł w szkolne okna. Jednak nawet koszmarna pogoda nie była w stanie ostudzić zapału uczniów. W końcu minęły już trzy miesiące, a oni wciąż jeszcze nie odwiedzili Miodowego Królestwa. Na początku roku odwołano wycieczkę z powodu Edwarda ukrywającego się w lesie przy Wrzeszczącej Chacie.
Teraz całe gremium mokrych, ale zadowolonych dzieciaków krążyło po uliczkach wioski, taszcząc ciężkie siaty z zakupami.
Bez problemu wtopiłam się w tłum, nawet jeśli mój nabijany ćwiekami płaszcz nieco wyróżniał się z tłumu uczniowskich peleryn. Samotnie wypiłam szklaneczkę ognistej Pod Świńskim Łbem i zrobiłam zakupy w Miodowym Królestwie. Kilka razy mało nie wpadłam na Alexa i resztę, na szczęście udało mi się ukryć nim mnie zobaczyli. Unikałam ich już tydzień, mimo, że sami wciąż próbowali mnie dorwać.
Mocniej naciągnęłam kaptur na głowę i rozejrzałam się. W sumie mogłabym wrócić już do zamku, ale jakoś samotne siedzenie w damskim dormitorium nie bardzo napawało mnie entuzjazmem. Odrobiłam już wszystkie prace domowe, nawet ogarnęłam notatki z Historii Magii i zaklęć. Nie zostało już chyba nic, czym mogłabym się zająć.
Nagle dostrzegłam przyczepę stojącą na końcu uliczki. Wyglądała niemal nierealnie, taka kolorowa, przyozdobiona światełkami i innymi pierdułkami, przycupnięta między szarymi budynkami Hogsmeade. Nad drzwiami prowadzącymi do wnętrza, wisiał duży szyld z napisem: "Yuuko, wróżka wymiarów".
Że jestem w środku dostrzegłam dopiero, gdy drzwi zatrzasnęły się za mną, a nozdrza wypełnił przyjemny zapach palonego tytoniu.
-Miło, że w końcu wpadłaś.
Na szerokim tapczanie przy ścianie siedziała piękna, czarnowłosa kobieta. Spokojnie paliła fajkę, podpierając głowę na smukłej dłoni. Zmarszczyłam brwi, ściągając kaptur.
-Jasne -zakpiłam, wywracając oczami. Co ja tu, do kurwy, robię?- Pomyliłam wejścia, soraski.
Obróciłam się na pięcie i skierowałam z powrotem ku drzwiom.
-Widziałaś jak ich morduje, prawda?
Znieruchomiałam z dłonią na klamce. Kobieta wydmuchała kłąb dymu i kontynuowała.
-Voldemort rośnie w siłę. A Dumbledore nie jest w stanie chronić wszystkich swoich uczniów. Hogwart niedługo przestanie być bezpiecznym schronieniem.
Obróciłam się ku niej, blada.
-Skąd to wiesz?
Zachichotała cicho.
-Jestem wróżką, dziewczyno. Wiem więcej niż ci się wydaje.
-Więc to była prawda? -usiadłam, czując że kolana drżą mi jak w febrze.
Yuuko zacmokała i pochyliła się ku mnie, smukłymi palcami unosząc moją brodę.
-Chciałabyś pozbyć się strachu przed przyszłością, dziewczyno? -musnęła moje usta kciukiem. -Powiedz, czego się boisz.
-Tego, że Voldemort zabije moich przyjaciół.
Kobieta machnęła niecierpliwie dłonią.
-Tego boi się każdy! A jednak to ty tu trafiłaś -zerknęła na mnie spokojnie. -Jeszcze raz; czego się boisz?
Przełknęłam ślinę, zastanawiając się.
-Że mój sen miałby stać się prawdą -mruknęłam cicho.
Skinęła głową.
-A co ci się śniło?
-Że moi przyjaciele nie żyją - zaczęłam się lekko irytować.
-Wszyscy? -drążyła dalej kobieta. Przełknęłam ślinę.
-Nie -znowu ujrzałam w głowie krwawe sceny z mojego snu. Alex i Al leżący na ziemi, Max w powietrzu, Luca....
Luca z różdżką w dłoni, stojący przy śmierciożercach i celujący we mnie.
-Myślisz, że złoty chłopak mógłby zostać śmierciożercą? -Yuuko uniosła brwi.
-Nie wiem... nie mam pojęcia...
-Na pewno?
-Nie wiem! -skoczyłam na równe nogi, wściekła. -Niby skąd mam wiedzieć?!
-Nie jest czystej krwi.
Gwałtownie uszło ze mnie całe powietrze. Yuuko wstała i sięgnęła po jakąś butelkę. Nalała sobie trunku do kieliszka i usiadła spokojnie, czekając, aż przetrawię tę informację.
-Voldemort nienawidzi tych, którzy mieszają krew czarodziejów z mugolską. Czy uważasz, że przyjął by do swego grona syna mugolki?
-Czyli to wszystko nieprawda? -jęknęłam z ulgą.
-Nie -Yuuko szybko wypiła cały trunek i odetchnęła z zadowoleniem. -To tylko jedna z wersji prawdy.
-Co to znaczy?
-Twój sen był proroczy -przyznała kobieta.
-Czyli on umrą? -znieruchomiałam.
-A czy jesteś pewna, że byli MARTWI? Czy jesteś pewna, że złoty celował różdżką w CIEBIE?
Zastanowiłam się gorączkowo. Alex leżał na ziemi, miał puste oczy, ale... mógł żyć. Mogło go trafić jakieś silne zaklęcie. Max też, ale...
-Albion został ugryziony przez wilkołaka -otarłam czoło nerwowo. -To znaczy, że on..?
-Pewna jesteś, że został UGRYZIONY?
Zacisnęłam oczy. Sen zniekształcił się i uciekł w zapomnienie, tak, że musiałam się mocno wysilić, by przypomnieć sobie szczegóły.
-Nie jestem pewna, ale...
-No i o to chodzi -Yuuko nagle znalazła się tuż obok mnie. Wsunęła dłoń w moje ciemne włosy i przeczesała je lekko. -Nie masz pewności. Czyli, że to nie musi być prawda CAŁKOWITA. Może być jedynie urywkiem.
-Nie rozumiem -przyznałam, krzywiąc się.
-Możliwe, że rzeczywiście widziałaś jak twoi przyjaciele giną. Możliwe, że niedługo Voldemort uzna, że również półkrwi czarodzieje mogą stać się śmierciożercami. Możliwe jednak, że to co ujrzałaś było tylko fragmentem bitwy. Wygranej.
Spojrzałam na nią zdumiona.
-Wiesz co się naprawdę stanie?
-Podobnie jak ty, znam jedynie pojedyncze ścieżki losu -Yuuko przesunęła palcem po moim policzku. -W jednej z nich złoty chłopak pomaga ci zdobyć pracę w Mungu. W innej biały pokonuje Voldemorta i sam staje się siejącym zniszczenie czarnoksiężnikiem. Ścieżek losu jest tak samo wiele jak zdarzeń, które je wytyczają. Nawet to, że jesteś tutaj, mogło zmienić przyszłość.
Odsunęła się wstając.
-Ale... -zaczęłam, ale kobieta uniosła smukłą dłoń.
-Powinnaś już iść -powiedziała łagodnie.-Przyjmuję twoją zapłatę.
Zamrugałam, zaskoczona.
-Ale ja jeszcze nie zapłaciłam..
-Ty nie -zgodziła się, obracając plecami do mnie. -Powiedzmy, że ktoś był już u mnie wcześniej i zażyczył sobie, żebyś pozbyła się strachu.
Zacisnęłam zęby, wstając. Dotarło do mnie, że od tygodnia wciąż jestem nie w tym miejscu w którym powinnam.
-Dziękuję -skinęłam głową. -Czy ja również mogę mieć życzenie.
Wróżka zerknęła na mnie z uśmiechem.



Więc trzymaj się.
Bądź silna.
Każdego dnia nadzieja będzie wzrastała...



Deszcz moczył moje włosy, gdy stałam pod strugami deszczu. Sama nawet nie wiem, czy się poryczałam. Stałam tak dłuższą chwilę, gdy ktoś nagle ktoś narzucił na mnie swój płaszcz. Obróciłam się, odgarniając poły materiału i ocierając twarz.
Stali tam razem; Al, Luca, Max i Alex.
-Głupia cipo, chcesz się pochorować? -zganił mnie białasek, mocniej opatulając mnie swoją peleryną. -Tego nam jeszcze brakowało, do kurwy nędzy.
-Dobrze się czujesz, An? -Max zerknął na mnie zaniepokojony. Wyciągnął ku mnie torbę pełną słodyczy. -Robimy imprezę w gabinecie. Nawet Albion przychodzi..
-Gówno! -ryknął Alex, aż wspomniany schował się za plecami żabojada. -Ten kretyn chciał się zaopiekować nogą jakiegoś Ghula!
-Myślałem, że to pies!
-To przez te włosy -zachichotał Luca. -Alexiu, mon ami, nie denerwuj się tak. Złość piękności szkodzi.
-Japa zero, żabojadzie!
Zadrżała mi dolna warga.
-Kocham was, chłopaki.
Zdębieli, wgapiając się we mnie ze zdumieniem.
-Um... Chyba ma gorączkę -mruknął Albion zza pleców Lu.
-Ta, trzeba ją zabrać do Hitlerjungend -zgodził się Alex i złapał mnie za rękę.
Luca się wyszczerzył.
-Mów dalej, cherie. Ja z chęcią posłucham, jakim to gorącym i namiętnym uczuciem do mnie pałasz..
-Uważaj, ona ma nóż! -zawołał w tej chwili Max, a Luca zbladł i obrócił się za Ala.
-Nie bij!
Maxiu ryknął śmiechem a ja westchnęła. Tacy kretyni mieliby się mierzyć z Voldemortem? Bez jaj..
-Wracajmy do zamku.

Jestem tutaj.
Nie bój się.

Aut. Wszystkie fragmenty pochodzą z tej piosenki:
Posłuchajcie jej sobie i pomyślcie o Szajbusach...
Z pozdrowieniami dla Yuuko, która wpadła na ten wspaniały pomysł wtargania wróżki do Hogwartu.
P.S. Wyobrażacie sobie Angie, jako uroczą, młodą uzdrowicielkę, pomocnicę ojca Luki?
Angie: Lu, mam świetne wieści! ^.^
Luca: Jakie? *_*
Angie: Wychodzę za mąż! Mów mi "mamo" :3
Luca: T^T
Wciąż mi go żal xD

1 komentarz: