czwartek, 25 kwietnia 2013

1. Normalny poranek... (Angie)


- Jak zachlewać to kolejeczka, ale obudzić nie ma komu! – metr osiemdziesiąt żywej psychozy w potarganych, białych włosach, wpadło do Wielkiej Sali z iście piekielnym wrzaskiem.
- Cześć, Alex – nie odwróciłam nawet głowy, dalej przeglądając Proroka Codziennego.
- Spierdalaj! Żadne „cześć”! Gdzie te cioty?
- Które tym razem?
- Potter i reszta! – mało białaskowi oczka nie wyleciały z orbit.
- Wyszli za Snape’m. Pewnie znowu planują zdjąć mu gacie przy wszystkich.
- Zamorduję… – chłopak opadł na ławę obok i przyciągnął do siebie wazę z owsianką.
Chwała Bogu! Chwila błogosławionej ciszy, przerywana jedynie odgłosami jedzenia. Chwilę oglądałam zafascynowana, jak Alex próbuje jeść owsiankę prosto z chochelki. Nagle zerknął na trzymaną przeze mnie gazetę.
– Czo to? – zapytał z pełną gębą.
–  Kalendarz księżycowy.
– Po co ci?
– Zapisuję sobie daty pełni.
– Po kiego muchomorka? Podobno jesteś wampirem, nie wilkołakiem.
– Uważasz, że jak jestem wampirem to pełnia na mnie nie działa? – obruszyłam się.
– No, bo nie działa.
– Najwyraźniej więc się mylisz… – uśmiechnęłam się tajemniczo, składając gazetę.
– A co? Miałaś okres w czasie pełni? – wywrócił oczami.
Kurwa, zgadł.
– A wy jeszcze na śniadaniu? – no i przytargał się żabojad… – Chyba mamy zaraz eliksiry, nie?
– Alex dopiero co się zabrał za… – zaczęłam, ale białasek przerwał mi machnięciem ręki.
– Idziemy. Jeszcze się Ślimak wkurzy i wyjebie Lucę z tego swojego parszywego fanclubu…
Żabojad wzruszył jedynie ramionami, jakby chciał pokazać, że niezbyt by się przejął taką karą.
– Albion już pewnie czeka pod klasą – Alex wstał, zgarniając sobie do torby jeszcze kilka słodkich bułeczek. – On też oberwie, angol zasrany. Żaden nie raczył mnie rano obudzić…
Ruszył w stronę wyjścia z Wielkiej Sali, klnąc głośno. Typowy poranek w Hogwarcie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz