poniedziałek, 21 kwietnia 2014

23. Moje francuskie wakacje (Alex)

Nie trzeba mieć przeszkolenia z savoir vivre'u by wiedzieć, że gdy dzwonek do drzwi nie wykazuje chęci współpracy należy w uprzejmy sposób SAMEMU otworzyć sobie przejście. Postanowiłem więc dać ujście mojej polskiej mentalności i biorąc przykład z pradawnych, ułańskich  przodków przyjebałem piętą w eleganckie dębowe drzwi, drąc się przy tym w niebogłosy.
Wbrew oczekiwaniom nie było łupnięcia, bólu pięty czy jakiejkolwiek relacji stopa-drzwi, bo te bezdusznie postanowiły nagle spierdolić z trajektorii lotu. Wbiłem więc z rozpędem do korytarza, po czym zatrzymałem się na marmurowej posadzce, z którą mój nos postanowił zawiązać bliższą znajomość.
-Wy chyba jesteście znajomymi Luki? -dobiegł mnie niepewny, kobiecy głos.
Pełen godności uniosłem głowę i zmierzyłem stojącą nade mną kobietę wrogim spojrzeniem. Wysoka, elegancka i francuska w każdym calu, od świetnie skrojonych pantofelków, przez łososiową garsonkę po blond tapir na łbie. Wniosek był jeden: matka tego francuskiego zjeba.
-Wie pani, że w niektórych krajach dozwolona jest aborcja? -śmiała próba polepszenia pierwszego wrażenia poprzez błyśnięcie inteligencją i szlachetnością. -Proszę to przemyśleć przy kolejnym bachorze.
-Alex! -Al postanowił udawać polskiego kibica na Uefa i na zmianę bladł i czerwienił się jak mój ojczysty kurczak z godła.
-Dzień Dobry -Angie wbiła niepewnie do środka. -Przepraszam za.... wtargnięcie. Lu miał nas odebrać z dworca, ale...
-Ale najwyraźniej ktoś mu podpierdolił kalendarz -wtrąciłem swoje trzy grosze.
-Luka zapomniał nas poinformować o waszym przyjeździe -kobieta szerzej otworzyła drzwi i wpuściła resztę watahy do środka. -Właśnie miałam po was wyjechać...
-Nic się nie stało -zapewnił Al. -Po...
-Kilku godzinach czekania....
-Postanowiliśmy pojechać metrem -wiedźma przyjebała mi w kostkę. To znaczy, Angie, nie kobieta-która-wydała-na-świat-zjeba-a-nawet-dwójkę. -Przynajmniej trochę zwiedziliśmy..
-Alex!Angie! -do korytarza wpadł roztrzepany i radosny żabojad.Na szczęście potknął się o mój zezwłok i wylądował u stóp własnej matki. -Ałaaaaaa....
-Ja ci zaraz, kurwa, dam "ała" -mruknąłem głosem pełnym obietnic.
-Białasek!!!!!!! -kolejny huragan wtargnął do salonu, przeleciał każdego po kolei, nie wyłączając własnej matki, majtnął falbankami i kokardkami, po czym legł radośnie na moich plecach.
-WON, SZATANIE!!!!
-Rozgośćcie się -westchnęła matka zjebów po czym ewakuowała się z wyczuciem, pić swoją meliskę czy inne gówno na nerwy.
-MIAŁEŚ NAS ODEBRAĆ Z DWORCA, KURWO NIE MYTA!!!! -moje usilne próby kopnięcia Lu spełzły na niczym, najpewniej przez niewygodną pozycję, w której właśnie się znajdowałem. I to bynajmniej nie było "na misjonarza".
-Sorrry, myślałem, że wpadniecie w lipcu... -blondyn wzruszył ramionami, po czym wstał  i wyściskał Angie i Al'a.
-Aktualnie mamy lipiec, debilu -grzecznie poinformowała go Angie.
-Seeeeeerioooooo?
-Czy ktoś może zdjąć ze mnie tę pierdoloną, damską wersję Terminatora? -majtnąłem wściekle nogami, podczas gdy młodsza siostra Lu miażdżyła moje gardło serią miłosno-sadystycznych tulasków. 
Jakieś dwa metry posłusznej siły mięśni ulitowało się i uniosło młodą za fraki, odsysając ode mnie. Blondyna wgapiła się w Skazę z zachwytem rasowego kota po biegunce.
-Łaaaaaaaaaa! To twój chłopak?!
-TY MAŁA.....
-Antoinette, idź do siebie! -Luca postanowił interweniować, nim zamienię jego młodszą siostrę w kupkę prochu i tym samym uszczęśliwię połowę wszechświata. -Alex potem się z tobą pobawi.
-No weeeeeeeź.... -jęknęła nadal dyndając na wyciągniętym ramieniu przydupasa.
-To może pokarzesz mi swój pokój? -zaproponowała Angie. -Podobno będziemy razem spały...
-Tak! -huragan wylądował na glebie, majtnął się po przedpokoju, zajumał bardzo-ciężką-i-wypełnioną-extra-ważnymi-gównami walizkę Angie i zniknął gdzieś za załomem. -No, chooooodź! Opowiem ci o dziewczynach Luci!!!!
-Nie! -Lu zbladł i zaczerwienił się, jeszcze bardziej niż sam Al. -Merde!
Angie tylko uśmiechnęła się szeroko, wzruszyła ramionami i ruszyła za młodszym zjebem.
-Jego panny to mnie najmniej obchodzą, ale może się jednak dogadamy...
-Merde!

-Francja jest extra! -Angie rzuciła się na moje łóżko jak zużyta prezerwatywa. To znaczy z głośnym "ahhhhh" a potem "FLAP!".
-Chyba cię popierdoliło, wiedźmo -skopałem ją. -Wszędzie żabojady, nikt nie mówi ludzkim językiem a na każdym kroku potykam się o prokreujące pary.
-To się nazywa miłość -Luca zaśmiał się, rozkładając ramiona. -Nie chcesz się kochać, białasku?
-Nazwij mnie białaskiem raz jeszcze a pokażę ci, jak to robią w Polce, samobójco.
Żabojad zachichotał. Przez chwilę trwaliśmy w błogiej ciszy, kontemplując wrażenia estetyczne widoków za oknem. Potem odezwał się Al.
-Świetnie się razem bawimy, prawda..? -zagaił nieśmiało, patrząc znacząco na Lu i Angie.
-Taak -podłapała wiedźma. -Szkoda, że Max nie mógł przyjechać. Strasznie się za wami stęskniłam przez ten miesiąc.
-Hahaha -wtrącił Lu. -A wyobrażasz sobie jak byś tęskniła, gdybyś teraz skończyła Hogwart?
Wywróciłem oczami na tę szopkę i obróciłem się w stronę Skazy. Gapił się na mnie w milczeniu, ale w jego oczach widziałem swego rodzaju tryumf. Parsknąłem gniewnie.
-Nie wracam do Hogwartu -warknąłem i majtnąłem nogami na znak buntu. Tajes!
-Alex, daj spokój!
-Nie! Do cholery! Czy wy nie rozumiecie, że toczy się wojna!?
-Rozumiemy -Angie złapała się pod boki. -Ale nas jeszcze nie dotyczy!
-Wojna zawsze dotyczy wszystkich -mruknął Skaza. Odezwał się chyba pierwszy raz odkąd wsiedliśmy do pociągu w Warszawie. -To, że odwrócicie się plecami, nie zmieni stanu rzeczy.
To ich na chwilę uciszyło. Tyle, że ta czarna suka ma chyba charakterek po mamusi, bo równie uparta.
-Do tej pory mogłeś toczyć swoją wojnę z Hogwartu.
-Tak, bo jeszcze się uczyłem -burknąłem i wstałem. -Teraz wiem już wszystko, a nawet więcej. Nie potrzebuję szkoły.
-Gówno prawda -Lu wzruszył ramionami. -Po prostu się boisz.
Znieruchomiałem jak rażony pierdoloną błyskawicą. Omal się na gnoja nie rzuciłem.
-Masz spinę z dziadziusiem i myślisz, że ucieczka cokolwiek rozwiąże? Zrób mu na złość i siedź na jego podwórku!
-Lu ma rację -podłapał Al. -Uciekając nie rozwiążesz problemów.
-NIE UCIEKAM! -wydarłem japę jak Bielecki. -Usiłuję chronić was, do jasnej cholery. Niedługo stanę się dużo bardziej niebezpieczny. Nie zamierzam wciągać w to bagno także i was!
-Nie musisz nas wciągać! -Angie założyła ręce na piersi. Czy jej urosły cycki?
Nie teraz, Kurwa, nie teraz.
-I tak pójdziemy za tobą.
-Ja pierdolę -przetarłem twarz dłonią. -Nie wracam. Koniec tematu.
Wyciągnąłem rękę do Skazy.
-Daj zdjęcie -burknąłem.
Zjeby spojrzały na mnie zdumione, kiedy brałem od przydupasa wycięty z gazety świstek. Rzuciłem go na stolik.
-Nie przyjechałem tu na wakacje. A wy jesteście moją przykrywką.
-Chcesz zająć się sprawą obrobionego banku? -Lu zmarszczył brwi. - To sprawa sprzed dwóch tygodni, policja już się tym zajęła. To mugolskie sprawki.
-Nie muszę się tym zajmować, by wiedzieć, kim jest złodziej -machnąłem niecierpliwie ręką. -To ta kobieta -wskazałem na stojącą z tyłu zdjęcia babkę, w krótkich, czarnych włosach.
-Zamierzasz ją znaleźć? -Al otworzył szeroko oczy.
-Już ją znalazłem.
-Ale dlaczego ci na tym zależy? -Angie odgarnęła długie włosy z czoła. -To tylko napad na bank.
-Nie chodzi o bank. Tylko o nią.
-Kto to jest?
Otworzyłem usta, ale nagle zdałem sobie sprawę, że ciężko mi wyrzucić z siebie choćby słowo. Wciągnąłem głęboko powietrze.
-To Madame Avatar -mruknąłem. -Moja matka.

6 komentarzy:

  1. *^* Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak!!!!!!!!!!!! Kolejny post!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kya!!!!!!!!!!!!!
    *UWAGA! OSOBA PISZĄCA TEN KOMENTARZ, AKTUALNIE ZNAJDUJE SIĘ NA CMENTARZU, SKĄD PRZESYŁA GORĄCE POZDROWIENIA I UŚCISKI ZA TEN POST. UMARŁA NA ZA DUŻO SZCZĘŚCIA W TYM CZARNYM GÓWNIANYM ŻYCIU, A JĘK JAKI JEST OPISANY W TYM KOMENTARZU BYŁ OSTATNIĄ WOLĄ ZMARŁEJ. DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No może jeszcze swoje trzy grosze wtrącę, przy kolejnym wpisie :3

      Usuń
    2. Mamy zrobić zrzutę na wieniec pogrzebowy? Czy jeszcze wstaniesz? xD

      Usuń
    3. Wstaję, bo Maxio napisał... Jak mogłabym nie przeczytać? <3 xD

      Usuń
  2. Już na pierwszym akapicie zaczęłam się śmiać :D Naprawdę macie talent do rozbawiania ludzi ;)
    Ooo, wyczuwam akcję :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akcji będzie sporo ;) Specjalnie dla wiernych czytelników ^^

      Usuń